WILK I ZAJĄC NA TROPIE PRZYGÓD, DŹWIĘKÓW, SMAKÓW - CZYLI ZAPISKI Z WIELOMIESIĘCZNEJ WĘDRÓWKI PO KRAJACH BYŁEGO ZSRR ________________________________________________________________________________________________________________________________________________

09 września 2012

LWÓW: DOBRY POMYSŁ TO PODSTAWA

Na Starym Mieście we Lwowie, nie dalej od siebie niż o krok, znajduje się całe mnóstwo barów, knajp, knajpeczek i restauracji. Na tle takiej mnogości i różnorodności niełatwo jest wybić się z własnym pomysłem na gastronomiczny biznes. Udało się to jednak właścicielom sieci restauracji tematycznych “!FEST” (ukr. «!ФЕСТ»). Otworzyli oni kilkanaście nietypowych lokali, które oczywiście nie wyczerpują bogactwa i różnorodności lwowskiego życia gastronomiczno-rozrywkowego, ale zrobione są z pomysłem (niektóre też z jajem), więc nawet w dobie kryzysu nawiedzają je tłumy Ukraińców, Polaków i Rosjan. Wybrałyśmy się do kilku z nich, oglądałyśmy, dotykałyśmy i, jak najprawdziwsze kulinarne recenzentki, skrzętnie robiłyśmy notatki. Degustację odłożyłyśmy na czasy kiedy będziemy już sławne i bogate ;) Adresy i godziny otwarcia poszczególnych knajp wzięłam z ulotki-mapki Starego Miasta (niezły patent na reklamę), drukowanej przez sieć.


LWOWSKA FABRYKA CZEKOLADY

(ukr. Lwiwśka majsternia szokoładu, Львівська майстерня шоколаду)

Mekka miłośników brązowej rozkoszy. Przechlapane mają ci, którzy są na diecie, bowiem zapach czekolady oraz widok pralin, czekolad i innych pyszności przyprawia o zawrót głowy. Przez przeszklone ściany można obserwować cały proces tworzenia czekoladowych dzieł sztuki, które następnie wędrują do przykawiarnianego sklepiku. Pracownikom lokalu ofiarnie zaproponowaliśmy bezpłatną pomoc w czyszczeniu foremek, łyżek i mieszalnika czekolady po zamknięciu fabryki. Nie zgodzili się przeczuwając chyba, że w grę w chodzi raczej wylizywanie niż mycie w standardzie gąbka + płyn do naczyń. Szkoda...



LWOWSKA KOPALNIA KAWY

(ukr. Lwiwśka kopalnia kawy, Львівська копальня кави)

Jak to w kopalni: praca wre, podajniki surowca hałasują, ale w odróżnieniu od tradycyjnej - taśmociągiem transportowane są kawowe ziarna a w powietrzu unosi się intensywny zapach palonej kawy. Plakietka donosi, że nie ma lepszej kawy w całym Lwowie. W kopalnianym kasku z latarką przemierza się ciemne korytarze “kopalnianych” podziemi, by móc spocząć przy jednym ze stolików nad filiżanką aromatycznego płynu. W przykopalnianym sklepiku kawy, kawki, kawusie, młynki, filiżanki.






KRYJÓWKA

(ukr. Kryjiwka, Криївка)

Cieszy się tak wielkim powodzeniem, że pracuje całodobowo a w godzinach wieczornego szczytu z powodu braku miejsc klienci częstokroć odprawiani są z kwitkiem. Oficjalnie lokal nie posiada adresu (w końcu to kryjówka!), ale my wiemy, że wejście znajduje się vis-à-vis Ratusza, na parterze kamienicy numer 14 (na piętrze mieści się Loża Masońska). Nie ma szyldu, wywieszki, jedynie drewniane drzwi, choć wydawałoby się zamknięte na cztery spusty. Gdy zapukamy, w uchylnym drewnianym okienku pojawia się surowe oblicze brodacza z automatem w rękach. Podwoje Kryjówki otwierają się na hasło: “chwała Ukrainie!” (ukr. sława Ukrajini, слава Украïнi), bowiem jest to kryjówka partyzantów Ukraińskiej Armii Powstańczej (UPA). Strażnik odpowiada wtedy: “chwała bohaterom” (ukr. sława herojam, слава героям). Drugi wariant to: “chwała bohaterom” i odpowiedź - “śmierć wrogom!” (ukr. smert` woroham, смерть ворогам). Hasła te są nieprzypadkowe – tak witali “swoich” nacjonaliści z UPA. Polakom, którzy choćby powierzchownie znają historię II wojny światowej, na ten trzyliterowy skrót włos się jeży na głowie. Nie mniej jednak i polscy, i rosyjscy turyści (często strażnik pyta, czy wśród zebranych przed wejściem nie ma przypadkiem jakichś Moskali, komunistów czy sprzedawczyków) tłumnie do Kryjówki zaglądają. Lokal stylizowany jest na partyzancki leśny schron, pracownicy odziani w stosowne mundury, półki zajmuje broń z okresu II wojny światowej. Menu lokalu po żołnierskiemu jest niewyszukane (za to nazwy bardzo: “krew Moskala”, “Żorżyk, hände hoch!”, “kolacja leśnego Gauleiter’a”, czy “dni powszednie Wermachtu”…) podawane w aluminiowych menażkach. Jeśli już ktoś pokusi się o wstąpienie do Kryjówki, warto pobłądzić po korytarzach. Jeden z nich wychodzi na tyły budynku, gdzie na wolnym powietrzu rozstawione są stoliki i siedziska imitujące skrzynki po amunicji. Z tego miejsca schodami można wejść na dach kamienicy, gdzie stoi działko przeciwlotnicze. Codziennie o 21:00 w lokalu wyłączane jest światło, do sali wchodzi trzech partyzantów z fotografią “Moskala” w rękach, po czym łapie pierwszego z brzegu klienta i wyprowadza go na piętro. W chwilę potem słychać strzały. W ramach rekompensaty nieszczęśnikowi przysługuje 100 g wódki. W piątki, ze śpiewem pod akordeon i skrzypce, od stolika do stolika pielgrzymuje sympatyczne damsko-męskie trio. Kryjówka była pierwszym tematycznym lokalem sieci !FEST. Od początku jej istnienia wielokrotnie wrzało w mediach. Właścicieli sieci obwiniano o skrajny nacjonalizm, podżeganie do nienawiści na tle narodowościowym i uwłaczanie godności Rosjan w Lwowie. Jednak antyreklama to też reklama, więc Kryjówka zaczęła się cieszyć jeszcze większą popularnością.






LOŻA MASOŃSKA

Reklamuje się jako najdroższa restauracja Galicji (ukr. Najdorożcza restoracija Halyczyny, найдорожча ресторація Галичини).

W rzeczy samej ceny w menu wprawiają w osłupienie pomieszane z przerażeniem. Jest to jednak piękny chwyt marketingowy, bowiem odwiedzając pozostałe lokale należące do sieci !FEST, otrzymamy 90%-wą kartę zniżkową na menu Loży Masońskiej. Można się poczuć wybrańcem, nie ma co! ;) Wejście do lokalu, tak jak kryjówka, nie posiada szyldu. Wiedzą o niej “tylko” wtajemniczeni. Na stuk stuk drzwi otwiera zaspany jegomość z wąsem à la “perwersyjny wujeczek”, w domowym chałacie i szlafmycy. Pokój za jego plecami wygląda zupełnie jak XIX-wieczne mieszkanie w kamienicy. Jegomość udając zdziwienie pyta “ale o co chodzi?! państwo chyba nie do mnie…”, po czym daje się uprosić i otwiera drugą parę drzwi, prowadzących do restauracji. Ściany lokalu zdobi symbolika masońska i portrety ukraińskich członków bractwa. Wieczory uświetnia fortepian i przeboje Edith Piaf. Jeśli kiedykolwiek przestąpicie progi Loży, nie zapomnijcie odwiedzić obu… toalet ;) Wolnomularstwo przenikło do Galicji w końcu XVIII wieku z Polski. Masonami byli m. in. przywódcy Ukraińskiej Republiki Ludowej (URL): Mychajło Hruszewski (1866-1934), hetman Pawło Skoropadski (1873-1945), Symon Petlura (1879-1926); pisarze Iwan Franko (1856-1916), Taras Szewczenko (1814-1861) oraz filozof i kompozytor Hryhorij Skoworoda (1722-1794).







MUZEUM-RESTAURACJA LAMPA NAFTOWA

(ukr. Muzej-restoracija “hasowa liampa”, музей-ресторація “гасова лямпа”)

Pod hasłem – napoje – lokalowe menu oferuje “Benzynówkę” (ukr. Benzeniwka, Бензенiвка), “Ropówka” (ukr. Naftiwka, Нафтiвка), czy “Naftówkę” (ukr. Hasiwka, Гасiвка), podane w kolbach chemicznych. W karcie dań króluje kuchnia ukraińska i polska. Ta ostatnia zapewne na cześć dwóch Polaków – Ignacego Łukasiewicza i Jana Zeha, którzy w laboratorium apteki Pod Złotą Gwiazdą prowadzili badania nad destylacją ropy naftowej. Według kursującej po Lwowie legendy, do badań nad czarną mazią namawiał Łukasiewicza borysławski karczmarz Schreiner, który rzekomo zjawił się w aptece z beczułką ropy i usilną prośbą aby wydestylować z niej spirytus. Kiedy Łukasiewicz wyjaśnił mu, że jest to fizycznie niemożliwe, zawiedziony karczmarz porzucił beczułkę, którą później naukowiec miał ponoć użyć do pierwszych doświadczeń. W 1852 roku do właściciela apteki rzeczywiście przybyli dwaj drohobyccy Żydzi - Abraham Schreiner i Lejba Stierman, zwracając się z prośbą o określenie wartości użytkowej destylatu. Na przełomie 1852 i 1953 roku metodą frakcjonowanej destylacji ropy naftowej aptekarskiemu duetowi udało się pozbyć węglowodorów lekkich i ciężkich, otrzymując frakcję pośrednią - czyli naftę. Miał rację Łukasiewicz pisząc w 1854 roku, że “płyn ten to przyszłe bogactwo kraju, to dobrobyt i pomyślność dla jego mieszkańców, to nowe źródło zarobków dla biednego ludu i nowa gałąź przemysłu, która obfite zrodzi owoce”. Opracowane przez niego lampy naftowe weszły do powszechnego użytku w latach 60. XIX wieku, czyniąc rewolucję w mieszczańskich domach i szpitalach. W muzeum zebrano ponad 200 lamp naftowych i dokumenty związane z “czarnym złotem”.



DOM LEGEND

(ukr. Dim legend, Дім легенд)

Zajmuje cały pion 7-piętrowej kamienicy, przed którą stoi kominiarz, raczący gości lwowskimi legendami i anekdotami. Wąziuteńkie schody prowadzą na kolejne piętra do sal, z których każda chroni inną lwowską legendę. Można tu usłyszeć chrapanie lwowskiego mera, obejrzeć nagranie podziemnej rzeki Połtwy, dowiedzieć się ile waży gradowa chmura. W innej sali znajduje się licznik “dokładnej ilości bruku w mieście na dany moment” – jeśli bruk wywożą na daczę jakiegoś deputowanego to liczba ta stosownie się pomniejsza. Firma dba o rozrywkę klientów nawet w toalecie. Gdy ciągnie się za spłuczkę, na zainstalowanym na drzwiach ekranie pojawia się dwóch jegomości z krzykiem “wiemy co tam zrobiłeś!”. Na dachu kamienicy znajduje się pomnik “latający” trabant na polskich rejestracjach oraz pomnik kominiarza – będący, jak głosi tablica, najwyżej położonym pomnikiem we Lwowie. Z dachu roztacza się piękny widok na Lwów.











POD ZŁOTĄ RÓŻĄ

(ukr. Pid zołotoju rozoju, Під золотою розою)

Znajduje się vis-à-vis Domu Legend, w starej dzielnicy żydowskiej, niedaleko od miejsca, gdzie do 1942 roku stała synagoga Złota Róża. Od progu wita gości klezmerska muzyka i kronika filmowa z lat 20-tych (widać jeszcze niezdetonowaną synagogę). Restauracja podaje tradycyjne dania kuchni żydowskiej – gefilte fish, forszmak, macę, kaczkę duszoną z dynią i jabłkami, czy marchewkowy cymes z suszoną śliwką. Przed wieczerzą kelnerka obmywa klientom ręce. Po posiłku miejsce klasycznego “poproszę rachunek”, przychodzi powiedzieć “czas się potargować”, bowiem w restauracji nie ma ustalonych cen.



MASOCH CAFE

(ukr. Mazoch-kafe, Мазох-кафе)

Powstała na cześć urodzonego w 1836 roku we Lwowie Leopolda von Sacher-Masocha, autora bestsellerowej książki “Wenus w futrze”. Opisuje on historię umowy zawartej z baronówną Fanny von Pistor w 1896 roku, w której zobowiązywał się przez sześć miesięcy pełnić rolę jej niewolnika. Przed lokalem stoi nietypowy pomnik Masocha, któremu można zajrzeć nie tylko w duszę, ale i w… spodnie. Lokal utrzymany w kolorze pieprznej czerwieni, szklane wejście kształtem przypomina dziurkę od klucza, tu i ówdzie leżą atrybuty masochistycznych uciech: łańcuchy, pejcze, kajdanki. Z ekranów sączą się filmy sado-maso na przemian z wycinkami z życia politycznego Ukrainy. Jak to ujęła odziana w obcisłą, czarną skórę kelnerka – “Ukraińcy uwielbiają się samobiczować polityką”. Ta sama kelnerka może sieknąć klienta po pośladkach przewieszonym w pasie pejczem. W menu café znajdziemy pozycje zatytułowane na przykład “mokre przyjemności” (zupy!), “francuski pocałunek”, czy “pokusa”. O ile w większości przypadków pod jaskrawymi nazwami kryją się całkiem zwyczajne potrawy, tak zamawiając pozycję “Rozmiar ma znaczenie” podadzą zupę z penisa byka.










LWOWSKA FABRYKA CZEKOLADY ul. Serbśka 3, czynne 10:00-22:00
LWOWSKA KOPALNIA KAWY ul. Rynok 10, czynne 8:00-02:00
KRYJÓWKA ul. Rynok 14, czynne całodobowo
LOŻA MASOŃSKA ul. Rynok 14, 2 piętro, czynne 11:00-02:00
MUZEUM-RESTAURACJA LAMPA NAFTOWA ul. Wirmenśka 20, czynne 11:00-02:00
DOM LEGEND ul. Starojewrejśka 48, czynne: 11:00-02:00
POD ZŁOTĄ RÓŻĄ ul. Starojewrejśka, obok synagogi, czynne: 11:00-02:00
MASOCH CAFE ul. Serbśka 7, 11:00-02:00

2 komentarze: