WILK I ZAJĄC NA TROPIE PRZYGÓD, DŹWIĘKÓW, SMAKÓW - CZYLI ZAPISKI Z WIELOMIESIĘCZNEJ WĘDRÓWKI PO KRAJACH BYŁEGO ZSRR ________________________________________________________________________________________________________________________________________________

28 sierpnia 2012

ICH HUCULSKIE WESELE

Oksana oświadczyła nam wczoraj: 
- Dziewczyny! Zabieram was jutro na prawdziwe huculskie wesele! 
- Aaale jak to?!? W plecaku podróżnika kołnierzyka nie uświadczysz, o stroju odświętnym nie wspominając! 
- Spokojnie, dobierzemy wam jakieś kiece. Nikt się nawet nie zorientuje żeście nie Hucułki!

Oksana słowa dotrzymała i następnego dnia odziała nas zmyślnie w piękne sukienki z huculskim haftem. Ja dostałam dodatkowo specjalne dwa kawałki grubego materiału, które mocno związane w pasie szerokim kawałkiem materiału stanowiły huculską spódnicę. Jedynym co zdradzało nas jako podróżniczki były trekkingowe sandały, ale kto by tam patrzył na stopy, kiedy przed nim takie harne Hucułeczki! Hej!


Huculszczyzna to region, który pomimo dziesiątek lat usilnej pracy władz sowieckich nad stworzeniem jednolitej narodowości (tj. człowieka radzieckiego) oraz dzisiejszej tendencji do przejmowania wzorców kultury zachodniej, skrupulatnie pielęgnuje swoje tradycje i przekazuje je z pokolenia na pokolenie. Ceremonia huculskich zaślubin jest bardzo barwna i ciekawa. Nie ma mowy o białej sukni i garniturze – młoda para podczas uroczystości i przez całą zabawę weselną odziana jest w tradycyjne huculskie stroje. Ślub Iwana i Uliany odbywał się w cerkwi Zaśnięcia Matki Bożej – największej drewnianej (i całkiem nowej, bo raptem 15-letniej) cerkwi na Ukrainie. „Za Sowietów” cerkiew była zlikwidowana a na jej miejscu stanął budynek lokalnej administracji. Po rozpadzie ZSRR cerkiew odbudowano, ale pięćset metrów dalej.




We wnętrzu chramu panował przyjemny półmrok. Ceremonia zaślubin różni się od katolickiej. W cerkwiach prawosławnych nie ma ławek, więc całą uroczystość wszyscy zebrani stoją. Batiuszka stoi na wysokości Złotych Wrót, a przed nim zwróceni przodem do ołtarza kolejno – młoda para, dalej świadkowie, a za nimi reszta uczestników uroczystości. Podczas ceremonii nad głowami młodych świadkowie trzymają korony – symbol królestwa niebieskiego i korony cierniowej Chrystusa. Po zaślubinach młodzi przebiegają przez tunel utworzony przez zebranych z ruszników (o tym czym są ruszniki pisałam w poście o Liuczy). Na progu cerkwi małżonkowie łapią za kołacz i każde z nich ciągnie w swoją stronę dopóki nie rozerwą go pół. Ponoć ten, komu zostanie w rękach więcej – będzie rządził w domu. Następnie młodzi karmią się nawzajem kawałkami kołacza, po czym zaczynają częstować gości. Drugi kołacz czeka ten sam los.




Czas na wesele! 

Weseliliśmy się w wiosce oddalonej od Werchowyny o kilkanaście kilometrów, w drewnianym domu uroczo położonym w wąskiej górskiej dolinie. Tradycja nakazuje młodym witać wszystkich przybyłych gości. Gdy tylko przekraczają oni wrota posesji, wyrastają przed nimi młodzi, rodzice młodych, kelner z wódką i tacą z zakąskami oraz muzykanci. Młodym życzy się najlepszego, wręcza prezenty, wypija z nimi po kieliszku wódki, zakąszając kiełbasą lub sałem, a następnie całuje się kolejno wszystkich muzykantów. Ci ostatni byli niezmiernie radzi nastawiając nam do całowania pysie :D Niektórzy nawet próbowali niezauważenie stanąć w „kolejkę” jeszcze raz ;) Prawdziwa huculska kapela składa się ze skrzypiec, cymbałów, sopiłki (fujarka), bębna i bajana (akordeon). Kiedyś dodatkowo wykorzystywano dudy.



Zaraz po całusach zaproszono nas do stołu, by chwilę później zagonić na parkiet. Sandały poszły w odstawkę a my w tany. Wieść o „dziewuszkach iz Polszczy” rozeszła się z prędkością światła, więc na brak partnerów do tańca nie narzekałyśmy do końca imprezy. Między kolejnymi pląsami panowie zapraszali nas na wspólny toast „za szczęście młodych”. Z całego serca życzyłyśmy im świetlanej przyszłości, ale z wódeczką to my mamy na Ukrainie niezły ambaras. My – wódczane abstynentki. Jak naszych nowych znajomych nie urazić a za kołnierz wylać? Jeśli podczas podróży po krajach byłego ZSRR nasi kompani będą nalegać na wódkę tak jak to czynią Ukraińcy – to z wątroby niechybnie zostanie nam gąbka... Jakości naszych organów strzegła jednak waleczna Oksanka. Nie wiem jak ona to robiła, ale wystarczył jej wzrok i jedno średniej twardości słowo, a nalegający na toast miękł i dawał za wygraną :)



Dawniej na Huculszczyźnie panowała okrutna tradycja. Po śródweselnej konsumpcji małżeństwa, w drewnianym kielichu z dziurką w stópce panu młodemu podawano wino. Wszystko było w najlepszym porządku jeśli mołodożon* wypijał zawartość nie roniąc ani kropli. Gdy zaś podnosił kielich do ust jednocześnie odtykając dziurkę palcem, wino kapało mu po brodzie dając zebranym znak, że panna młoda nie była dziewicą. Wtedy świeżo upieczona żona i jej rodzina okrywała się hańbą. Niestety wielu mężczyzn, aby ukryć swoją impotencję lub inne mankamenty, z premedytacją łamało życie młodym kobietom.


Jednym z elementów tradycji jest też piosenka, podczas której goście płci męskiej podrzucają do góry rodziców państwa młodych. Mama naszej panny młodej na co dzień mieszka we Włoszech. Jej głowę zdobi burza warkoczyków upiętych wysoko w ogon. Ciekawie się komponowała ta fryzura z tradycyjnym huculskim strojem.


Tańczyłyśmy zawzięcie - same, w kółku, z panami. Po tańcach hulańcach i kilku głębszych, na które udało się nas namówić całe szczęście nadszedł czas odpoczynku przy stole, wokół którego zebrali się biesiadnicy. Wniesiono ciepłe potrawy. Z dań regionalnych zauważyłyśmy jedynie banusz. Szkoda – liczyłyśmy na nowe przepisy :P

Gdy goście się posilili, do jadalni weszli muzykanci. Zatrzymywali się przy każdej grupce siedzących i przygrywali do zaintonowanych przez nich pieśni. Gdy muzykanci zakończyli „pielgrzymkę” po sali, rozpoczęła się pownycja (ukr. повниця). Człowiek pełniący rolę tamady** głośno odczytywał ile pieniędzy, jakie podarki i o jakiej wartości darowali poszczególni goście lub całe rodziny. W dawnych czasach wesele stanowiło swego rodzaju „mikrokredyt”. Kiedy rodziło się dziecko, jego rodzice zaczynali chodzić na wszystkie wesela we wsi, tym samym „zarabiając gości” na wesele swojej pociechy. Dlatego wysokość podarunków skrzętnie zapisywano, by wiadomo było jakiej wysokości kredyt zaciągnęło się u sąsiada i ile trzeba będzie wyłożyć, gdy jego dziecko dorośnie. 

Jeszcze jedną ciekawą tradycją jest drzewiec weselny – drzewko przyozdobione kolorowymi skrawkami materiału. Zostanie ono przytwierdzone do bramy domostwa nowożeńców i przez kolejne dwanaście miesięcy będzie napominało przechodniom o radości, która zawitała pod tą strzechę.


* ukr. mołodożon (молодожон) – pan młody 
** ukr. tamada (тамада) – wodzirej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz